
Nie chcąc robić z siebie większej idiotki, idę za nim. Nathan wchodzi do olbrzymiego garażu, a ja czekam za bramą. Rozmyślam nad ucieczką, w końcu takie wyjście najbardziej pasowałoby i mi, i jemu.
Moje rozmyślania przerywa Levine. Wyjeżdża z bramy w białym BMW i zatrzymuje się naprzeciw mnie. Nie czekając na pozwolenie, otwieram drzwi i wchodzę do samochodu, po czym siadam na tylnym siedzeniu.
Początkowo droga mija w ciszy. Nie odzywam się ani ja, ani Nathan, który wydaje się być bardzo skupiony na drodze. Nie jedzie zbyt szybko, co mnie dziwi. Sprawia wrażenie osoby, która na każdym kroku stara się łamać prawo.
- Tak w ogóle to wiesz gdzie mieszkam? - pytam, gdy orientuję się, że nawet nie zapytał o drogę.
- Po co mi to wiedzieć? - Levine nie odrywa wzroku od ulicy. - Nie powinnaś ufać ludziom.
- Co?
- Za szybko mi zaufałaś. Przecież właśnie mogę jechać na kompletne zadupie, żeby cię tam zgwałcić.
Zdziwiona wpatruje się w widok za oknem. Zastanawiam się nad jego słowami. Myli się. Wcale mu nie ufam, wręcz przeciwnie, jestem pełna niepewności w stosunku do niego. Ale czy mówi prawdę? Czy naprawdę byłby zdolny wywieźć mnie i zgwałcić? Zaczynam to sobie wyobrażać. Ja leżąca na szarej i zimnej posadzce w pomieszczeniu z odpadającym tynkiem ze ścian. Nathan z całej siły przyciska moje ręce do podłogi. Jest pozbawiony dolnej części ubrań…
Nie, nie, nie! Mocno zaciskam powieki i odruchowo trzęsę głową. Otwieram oczy. Nie tak sobie wyobrażam utratę dziewictwa. Nie po to tyle z tym czekałam, żeby teraz…
Patrzę w lusterko i widzę w nich twarz roześmianego Nathana. Marszczę brwi.
- Czy to miał być żart? - pytam.
- Nie, no co ty. Ja zawsze jestem zabójczo poważny – mówi, próbując powstrzymać śmiech.
Wkurzona wracam do obserwowania krajobrazu. Jedziemy boczną ulicą. Mijamy wiele domów. Większość z nich wygląda skromnie i są do siebie bardzo podobne - jednopiętrowe i szare lub brązowe z czarnym dachem.
Przed każdym z nich jest zielony i dokładnie ścięty trawnik, a także kilka drzew. Teren niektórych domów zdobią równo zasadzone, kolorowe kwiaty.
Co jakiś czas mijają nas samochody. Zapewne ludzie wracają z pracy. Niektóre dzieci bawią się w ogródku przed domem, a rodzice starają się odpocząć po męczącym dniu.
Właśnie tak chcę żyć w przyszłości. Chodzić do dobrej pracy a później wracać do domu i gotować obiad. Następnie całą rodziną zasiadalibyśmy do stołu i opowiadali o minionym dniu. Mielibyśmy idealny kontakt. Chcę mieć rodzinę jak z filmu, taką jakiej nigdy nie miałam.
Nagle zatrzymujemy się przed średniej wielkości budynkiem. Orientuję się, że nie jesteśmy już na bocznej uliczce pełnej małych domków. Znajdowaliśmy na jednej z bardziej ruchliwych ulic.
- Dzięki – mówię, chwytając torebkę z siedzenia. To że on nie umie się zachować, nie znaczy że ja też mam tak robić.
- Gwen… - woła Nathan, nim zdążam wysiąść z auta.
- Co?
- Nie myśl sobie, że podwiozłem cię dlatego bo cię lubię czy coś… - Odwraca się w moją stronę - Dostałem za to sporo kasy. - Uśmiecha się zadziornie.
Szybko opuszczam samochód i trzaskam drzwiami. Cham. Dureń. Debil. Palant. Brak mi słów, by go opisać. Jak można zachowywać się tak bezczelnie?
~*~
Wchodzę do mieszkania i kolejny raz trzaskam drzwiami, tym razem wejściowymi. Ściągam kurtkę oraz buty i kieruję się w stronę pokoju. Kładę torebkę na krzesło i wyciągam z niej telefon. Rzucam się na niewielkie łóżko i odruchowo zaczynam pisać do anonima.
Do: Nieznany
Beznadziejny dzień, cieszę się, że w końcu się skończył. Co u ciebie?
Od: Nieznany
Chyba nie warto zadzierać z tobą gdy jesteś wkurzona. Co się stało?
Do: Nieznany
Istnieją ludzie, którzy są tak nie do zniesienia, że po prostu psują dzień.
Do: Nieznany
Beznadziejny dzień, cieszę się, że w końcu się skończył. Co u ciebie?
Od: Nieznany
Chyba nie warto zadzierać z tobą gdy jesteś wkurzona. Co się stało?
Do: Nieznany
Istnieją ludzie, którzy są tak nie do zniesienia, że po prostu psują dzień.
Od: Nieznany
Tak rozumiem o co ci chodzi, ale nie trzeba się nimi przejmować
Do: Nieznany
Za późno. Już się przejęłam.
Od: Nieznany
To przestań. Wyrzuć to z głowy. Poczytaj książkę o dysproporcjach czy innym gównie.
Nathana nie da się wyrzucić z głowy. On po prostu tam tkwi niezależnie od mojej woli.
Po przeczytaniu drugiego zdania, zaczynam się śmiać.
Do: Nieznany
Lubię książki naukowe, okej?
Od: Nieznany
Zauważyłem, dlatego przeczytaj jakąś.
Do: Nieznany
W sumie to dobry pomysł. Idę czytać. Jak wrócę opowiem ci wszystko o wskaźnikach dysproporcji.
Od: Nieznany
Super
Nie wiem jak wygląda, ale jestem pewna, że przewraca teraz oczami.
Kładę telefon na stolik, który znajduje się koło łóżka. Wstaję i podchodzę do półki, która znajduje się na drugim końcu pokoju. Przebiegam po niej wzrokiem i w końcu znajduję książkę, której szukałam. Wracam do łóżka i kładę się na nim. Zaczynam czytać.
Po zaledwie dwóch stronach wracam myślami do Nathana. Zaczynam myśleć o jego brązowych włosach i czekoladowych oczach… Próbując wyrzucić go z umysłu, w mojej głowie pojawia się Anonim. Jak on wygląda? Jest blondynem czy brunetem? Jakie ma oczy? Niebieskie, brązowe czy może zielone? Ile ma lat?
Serio Gwen? Dwóch chłopaków naraz?
Ponownie chwytam telefon w dłonie i piszę wiadomość do Anonima.
Do: Nieznany
Nie sądzisz, że nadszedł czas aby zmienić nazwę z "Nieznany" na coś ambitniejszego?
Uśmiecham się, gdy odpowiedź przychodzi po kilku sekundach. Czy on zawsze ma telefon przy sobie?
Od: Nieznany
Masz rację. Zapiszę sobie ciebie jako „Świruska”
Do: Nieznany
Ach tak? A ja ciebie jako „Cymbał”.
Tak też robię. Zmieniam nazwę kontaktu.
Od: Cymbał
Ciekawe nie powiem że nie
Do: Cymbał
Podoba ci się?
Od: Cymbał
Tak. Zawsze chciałem się tak nazywać. Dziękuję ci za spełnienie mojego marzenia.
Do: Cymbał
Nie ma sprawy, Cymbale.
Od: Cymbał
Co robisz Świrusko?
Do: Cymbał
Czytam książkę i myślę o tobie.
Cholera, cholera, cholera. Kliknęłam „wyślij” nim zdążyłam przeczytać co napisałam. Nie chcę, żeby dowiedział się, że zajmuje moje myśli, mimo że się w ogóle nie znamy.
Wiercę się i co chwilę sprawdzam telefon ze zdenerwowania. Modlę się, żeby zignorował drugą część wiadomości.
Od: Cymbał
Myślisz o mnie? Skoro jesteś mną zainteresowana to chyba jakaś nudna ta książka. Może wyślę ci jakieś moje nagie fotki?
Cieszę się, że przeobraził to w żart.
Do: Cymbał
Tak, wreszcie będę miała co oglądać w nocy.
Mimo że nie podoba mi się temat na jaki zeszliśmy, śmieję się.
Piszemy przez dłuższy czas na przeróżne tematy. Nasza rozmowa polega głównie na tym, że ja coś piszę a on komentuje to swoim sarkastycznym stylem. Mimo że nigdy go nie widziałam, zaczynam czuć, że przywiązuję się do niego.
Oczywiście nie zmienia to faktu, że uważam go za wrednego cymbała. Nie podoba mi się, że prawie na każdą moją wiadomość odpowiada ironią. To sprawia, że ciężko się z nim porozumieć. On wie o mnie dosyć sporo, a ja o nim prawie nic. Gdy uda mi się coś dowiedzieć, nigdy nie wiem czy to prawda, czy kolejna dawka sarkazmu.
~*~
- Jak było u tej babci? - pyta Alex, gdy rano siedzimy przed kawiarnią i pijemy kawę.
- Nazywa się Vivian. Jest bardzo miła ale ma wkurzającego wnuka, który nie ma do nikogo szacunku – odpowiadam, przypominając sobie jak zachowywał się Nathan zeszłego dnia.
- Jak wygląda?
- No jak starsza kobieta. - Zaczynam się zastanawiać czy Alex przeleciał już wszystkie dziewczyny w mieście skoro pyta się o Vivian.
- Ile ta babcia ma lat skoro jej wnuk wygląda jak starsza kobieta? - Chłopak odstawia kubek na stolik i zaczyna się śmiać.
- Nie sądziłam, że chodzi ci o niego. Nie chcę o nim rozmawiać, bo gdy tylko pojawia się w moim umyśle, mam ochotę skoczyć z mostu – mówię lekko zirytowana.
- To poczytaj książkę.
- Co?
- Poczytaj książkę – powtarza.
Przypomina mi się wczorajsza rozmowa z Anonimem, który kazał poczytać książkę, żeby zapomnieć o Nathanie.
- Zawsze czytasz, gdy się denerwujesz – wyjaśnia. - Coś nie tak?
- Nie… Po prostu wydaje mi się, że mam deja vu.
Następuje krępująca cisza. Nigdy jeszcze tak między nami nie było. Zawsze rozmawialiśmy, niezależnie od sytuacji a gdy cisza już następowała, zawsze była swobodna.
Nie wiem czy moje przeczucia są prawdziwe. Nie do końca pasuje mi opcja sarkastycznego Anonima do Alexa. Faktycznie też używa czasami ironii, jednak nie tak często jak chłopak, z którym piszę. Ale z drugiej strony… Przecież wysyłając wiadomości, nie musi pokazywać swojego prawdziwego oblicza. Może udawać. Posiada możliwość stworzenia zupełnie nowej osoby. Kogoś kto nie istnieje.
- Dzisiaj też do niej jedziesz? - pyta po chwili
- Tak – odpowiadam i spoglądam na zegarek. - W sumie powinnam już jechać – kłamię, wstając. Tak naprawdę mam jeszcze dużo czasu.
- Podwieźć cie?
- Nie, poradzę sobie – mówię, podsuwając krzesło. - Do jutra! - dodaję, daję mu całusa w policzek, i zaczynam szybko iść w stronę przystanku.
Naprawdę nie podoba mi się wizja Alexa jako tajemniczego anonima. Nie tak go sobie wyobrażam... W ogóle jak ja go sobie wyobrażam? Jako buntownika. Mój przyjaciel nie bardzo go nie przypomina. Jest przystojny, kolczyk w wardze dodaje mu zadziorności, ale to nie jest to co sobie wyobrażam.
Gdy zbliżam się do przystanku widzę autobus. Zaczynam biec. To moja jedyna szansa. Następny pewnie będzie za godzinę. W ostatniej chwili udaje mi się. Wchodzę do środka i kupuję bilet.
~*~
Na miejsce docieram pół godziny przed czasem. Tym razem udaje mi się trafić do domu pani Levine bez większych problemów. Wchodzę na teren domu i wbiegam po schodach, po czym dzwonię do drzwi. Modlę się aby nie otworzył mi Nathan.
- Witaj Gwen, proszę wejdź. - Vivian otwiera drzwi na oścież i się uśmiecha. Oddycham z ulgą.
- Dzień dobry - mówię i wchodzę do środka.
- Chcesz może kawy albo herbaty? – pyta uprzejmie.
- Nie dziękuję. Jakie zadanie przygotowałaś dziś dla mnie
Vivian?
Czuję się coraz swobodniej przy tej kobiecie.
- Chciałabym, żebyś posprzątała kilka pokoi. Głównie to
pokój gościnny i pokój Nathana.
Przepraszam, czyj pokój?
- Nathana? Nie wiem czy chciałby żebym tam wchodziła.
- Ależ nie będzie żadnego problemu. Śmiało wchodź. Nie wiem
czy w najbliższym czasie sprzątał, więc nie przestrasz się.
- Zacznę od pokoju gościnnego. – stwierdzam.
Najlepsze na koniec.
~*~
Po, wydaje mi się, dokładnym wysprzątaniu pierwszego
pomieszczenia z wahaniem otwieram drzwi do pokoju Nathana. Wchodzę.
O rany… to typowe królestwo faceta. Czarny wystrój, ogromny
telewizor na ścianie, gustowna kanapa przed nim, na regałach mnóstwo ciekawych
rzeczy.
Nad łóżkiem
widnieje ogromny napis graffiti „Carry on, let the good times roll”.
Rozglądam się, a właściwie zwiedzam dokładnie każdy zakątek.
Na tablicy korkowej dostrzegam kilka zdjęć, na większości są
chyba jego zmarli rodzice…
Taki chłopak trzyma zdjęcia swoich rodziców na widoku w
pokoju? Tego się nie spodziewałam.
Czas zacząć sprzątać. Wcale nie ma tu takiego bałaganu, o
jakim wspominała pani Levine.
~*~
Zgarniam szczotką paprochy z podłogi przy szafie. W kącie
dostrzegam jakieś pudełko. Moja wścibskość zwycięża i przyciągam je do siebie. To…
farby w sprayu?
Zaraz zaraz… patrzę na farby, a chwilę później na malowidło
nad łóżkiem.
Nathan jest grafficiarzem?
- Skończyłaś? - Słyszę za sobą jego zdenerwowany głos.
Szybko odkładam pudełko. Już po mnie…
Szybko odkładam pudełko. Już po mnie…
Super rozdział!!!! Ale czy to możliwe, żeby Alex był tym anonimem??? Czekam na kolejny!!!
OdpowiedzUsuńGenialny ! ★★★★
OdpowiedzUsuńAlex na pewno nie jest anonimem, sorry, znaczy cymbałem xD
To by było za proste...
Ale... nie wiem...
Ja mam inne podejrzenia co do tego cymbała :D
Zobaczymy czy trafne =^.^=
Vivian jak zwykle przemiła!
Kazała posprzątać Gwen 2 pokoje, w czym ten Nathana ^^
A u Gwen ciekawość wygrała ze zdrowym rozsądkiem i...
ROZDZIAŁ SUPI ^^
Czekam na następny ♥