16 stycznia 2016

Rozdział 1 "Idiota."



 - Od kilku dni jesteś przesadnie radosna. O co chodzi? - pyta mnie Alex, wycierając blat. Dopiero teraz zauważam że znów mam przyklejony do twarzy uśmiech.
Ostatnio zaczęłam regularnie pisać z anonimowym numerem, dobrze się dogadujemy. Nie udało mi się dowiedzieć kim jest jego właściciel, ale śmiało mogę stwierdzić, że jest naprawdę świetny.
- O nic. Po prostu mam dobry humor – odpowiadam, nie spoglądając na blondyna. Wiem, że gdy tylko na niego zerknę, od razu zorientuje się, że kłamię.
- Jasne… - oznajmia, odkładając ścierkę. W jego głosie można wyczuć ironię. Widocznie mi nie wierzy. - Masz chłopaka? - wypala nagle.
- Co? - Nie wierzę w jego pytanie. 
- Nie widzę innego powodu twojego dobrego humoru – tłumaczy się. - Chyba że… Udało ci się w końcu uzbierać pieniądze na studia.

Zastanawiam się. Jestem świadoma tego, że Alex jest uparty i prędko nie odpuści. Nadejdzie w końcu czas, w którym będę musiała odpowiedzieć na jego pytanie. Z doświadczenia wiem, że lepiej zrobić to wcześniej niż później, bo chłopak szybko się denerwuje. Nie lubię kłamać, ale nie mogę mu tak po prostu powiedzieć, że piszę z chłopakiem, o którym nie wiem praktycznie nic poza tym, że ma duże poczucie humoru, bywa strasznie wredny i lubi grać w koszykówkę.
- Jeszcze nie – oznajmiam. - Ostatnio podjęłam się pracy dorywczej u jakiejś staruszki.
- Wykończysz się w końcu. Kiedy będziesz chodzić na imprezy?
- Dobrze wiesz, że nie lubię imprez. Chcę jak najszybciej uzbierać pieniądze, a kobieta sporo płaci.
- Jak wolisz. Jeśli zmienisz zdanie, to wiesz do kogo się udać – przypomina i porusza śmiesznie brwiami, a ja wybucham śmiechem.
- Doskonale wiem – odpowiadam.
- Ta staruszka jest z Seattle?
- Tak. Jakieś piętnaście minut drogi autobusem z przystanku znajdującego się niedaleko mojego bloku.
- To jeszcze nie tak źle. Zabroniłbym ci jeździć komunikacją miejską jeśli musiałabyś przejechać całe miasto.
- Och, jesteś moją niańką?
- W pewnym sensie – odpowiada z uśmiechem. – Podwieźć cię do domu? - proponuje.
- Byłoby super.
- Widzisz twoja niańka zawsze do usług – mówi, a ja dźgam go w bok.
- Dziękuję nianiu. – Przewracam oczami.
- To zbieraj się. Nasza zmiana właśnie się skończyła – oznajmia zrzucając z siebie fartuch.
~*~
W mieszkaniu od razu biorę prysznic, później suszę i układam moje niesforne włosy, maluję się najładniej jak potrafię i decyduję się na założenie białej bluzki i granatowego sweterka, wygodnych dżinsów oraz czarnych balerin. W końcu idę tam sprzątać, nie mogę się wystroić.
Narzucam na siebie cienką kurtkę, biorę torebkę i gotowa wychodzę. Krocząc ulicami Seattle, mijam różnych ludzi, wracających z pracy i szkoły. Przystanek znajduje się blisko mojego bloku, dlatego szybko do niego docieram. Spoglądam na zegarek, autobus przyjedzie dopiero za dziesięć minut. Wzdycham ciężko. Nie mając pojęcia co robić przez ten czas, klikam ikonę wiadomości i piszę do anonima.

Do: Nieznany
Co robisz?

Po kilku minutach otrzymuję wiadomość.

Od: Nieznany:
Spadaj.

A jakby inaczej... Mimo to uśmiecham się.

Do: Nieznany:
Wal się.

Od: Nieznany
Walić to wiesz co ja mogę.

Do: Nieznany:
Idiota.

Od: Nieznany:
Którego lubisz.

Do: Nieznany:
Kto tak powiedział?

Od: Nieznany:
Ja.

Nie wiem co odpisać. Od razu otrzymuję kolejną wiadomość.

Od Nieznany:
Ha! Wygrałem.

Nadjeżdża autobus, chyba jest nawet wcześniej.

Do Nieznany:
Kończę. Przyjechał autobus.

Od Nieznany:
Uważaj na siebie.

Dzięki tej odpowiedzi robi mi się ciepło na sercu.

Od Nieznany:
Żartowałem. Mam nadzieję że wsiadając połamiesz nogi.

Do Nieznany:
Kochany jak zawsze…

Na tym kończy się nasza korespondencja. Chowam telefon do kieszeni. Szybko wchodzę do środka i płacę za bilet. Siadam w wolnym miejscu koło jakiejś dziewczyny.
Nagle zaczynam się denerwować. Czuję silny ból brzucha. A co jeśli ta kobieta stwierdzi, że się do tego nie nadaję? Szukałam jakiejś dorywczej pracy od kilku miesięcy, a ta pani spadła mi jak z nieba. Wiem, że starsze kobiety mogą mieć różne wymagania. Kiedyś już pomagałam pewnej staruszce, jednak zrezygnowałam po miesiącu ze względu na jej zachowanie. Nie mogłam już znieść jej wiecznego narzekania na źle zmytą podłogę i książki ustawione w nie takiej kolejności, jak ona chce. Poukładanie ich bywało trudne, gdyż zmieniała zdanie prawie podczas każdej mojej wizyty.
Wyglądam przez okno. Witryny sklepów migają mi przed oczami. Autobus zatrzymuje się. To chyba tutaj.
Dziękując kierowcy, opuszczam pojazd i wyjmuję kartkę z adresem z torebki. Zaczynam szukać domu.

~*~

Zadanie było trudne, ale w końcu udało się. Stoję przed ogromnym beżowym domem z dachem w kolorze cegły. Zgłaszając się do pracy tutaj, nie miałam nawet pojęcia, że będę pracować w takim budynku. Co taka staruszka może w nim robić?
Moje zdenerwowanie rośnie. Wiem, że nie nadaję się do pracy tutaj. Nie pasuje do tak ogromnego i luksusowego domu. Jestem osobą, która mieszka w wynajętym, jednopokojowym mieszkanku i ledwo stać ją na opłacenie czynszu. Jak mam odnaleźć się w takim domu?
Dzwonię do bramy. Od razu ktoś mi otwiera. Gdy wchodzę na teren ogrodu, moje przerażenie sięga zenitu. Mam nadzieję, że do moich obowiązków nie będzie należało jego pielęgnowanie.
Wbiegam po kilku schodkach i dzwonię dzwonkiem. W drzwiach pojawia się wysoki brunet o brązowych oczach.
- Ja chyba… Ja do… - Cholera, nie mogę się nawet wysłowić. Co robi tu ten chłopak? Przecież jestem pewna, że zostałam zatrudniona przez jakąś starszą panią! Pomyliłam adresy?
- Co? - pyta chłopak, próbując powstrzymać śmiech, jednak nie najlepiej mu to wychodzi.
- Prze-przepraszam. Jest pani Levine? – Udało się mi się zebrać sensownie kilka słów.
- Zależy kto pyta. – Mierzy mnie rozbawionym wzrokiem.
- Mam tu pracować. – Staram się wytłumaczyć.
Koło niego w drzwiach pojawia się staruszka. Och dzięki Bogu.
- To ty jesteś Gwen? – pyta ciepłym, miłym głosem.
- Dzień dobry. Tak to ja, Gwen Collins.
- To wspaniale. Nie mogłam się doczekać aż przyjdziesz! – Jest bardzo zadowolona, co sprawia, że atmosfera ulega rozluźnieniu. – Nathan przesuń się i wpuść tę młodą damę do naszego domu.
Nathan, to imię odbija się mojej głowie echem i sprawia, że wszystko zaczyna wirować. On przed chwilą mnie wyśmiał, skąd taka reakcja? Szybko ogarniam się i wchodzę do środka.
- To ja wychodzę – oznajmia chłopak.
- Nie zostaniesz chwilkę? Poznamy Gwen. – W jej głosie słychać nutkę nadziei.
- Nie – odpowiada sztywno i wychodzi. Co za tupet. Staruszka zasmuca się.
- Chce mnie pani poznać? – pytam najmilej jak potrafię, żeby poczuła we mnie wsparcie. Po tych słowach na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Oczywiście. Chodź, usiądziemy w salonie. – Prowadzi mnie przez długi korytarz do pokoju, który prawdopodobnie jest większy niż całe moje mieszkanie.
Mam sprzątać w tym domu? Czuję się nieco zagubiona. Wszystko jest takie duże i przepięknie wystrojone w starodawnym stylu, jak przystało na starszą kobietę.
Siadamy na brązowej, skórzanej kanapie.
- Od czego mam zacząć pani Levine? – pytam przerywając ciszę.
- Mówi mi Vivian – poprawia. –Opowiedz mi, czym się interesujesz? – Pada pierwsze pytanie.
Spędzamy jakieś pół godziny na opowiadaniu o sobie. Dowiaduję się, że jej córka i zięć zmarli w wypadku samochodowym zostawiając Nathana, czyli ich syna, osieroconego. Wzięła go pod swój dach. Nie wiedziała że chłopak jest taki obojętny i egoistyczny, sądziła że będzie pomagał babci z domem. Myliła się. Wynajmowała wiele sprzątaczek, ale żadna nie spełniała jej kryteriów.
- Po tym wszystkim czego się o tobie dowiedziałam stwierdzam, że jesteś wspaniałą partią dla mojego wnuka! – stwierdza entuzjastycznie.
- Nie sądzę. – Ja i Nathan? Nie mieliśmy zbyt dobrego początku, więc nawet o tym nie myślę.
Kiedy dostaję pierwsze zadanie, czyli posprzątanie pokoju Vivian oddycham z ulgą, myślałam że będzie coś w stylu „Ułóż rzeźby w odpowiedniej kolejności tak, aby współgrały ze sobą kompozycją”, ale dziś mnie to ominęło.
Wchodzę do wcześniej wspomnianego pokoju. O rany… wzorzysty, gustowny dywan na środku, łóżko najprawdopodobniej w stylu epoki barokowej, regały i szafy wytłaczane wzorami podobnymi do tych na dywanie. Muszę przyznać, że żyje tu jak królowa.
Biorę ściereczkę do kurzy i delikatnie przecieram meble, starając się nic nie zepsuć.
A jak wygląda pokój Nathana? Może kiedyś do niego wejdę… nie żeby mi na tym zależało. Po prostu jestem ciekawa jak wygląda pokój egoistycznego chłopaka, który nie potrafi okazać szacunku własnej babci, która zdecydowała się go wychować i pozwala mu tu mieszkać, mimo że nie potrafi się zachować.
~*~
Po odkurzeniu i zmyciu podłogi w pokoju pani Levine oraz dokładnym wyszorowaniu okien, siadam na kanapie w salonie, czekając na kolejne polecenie. Wyciągam z kieszeni telefon i sprawdzam godzinę. Przy okazji widzę na ekranie napis „1 nowa wiadomość”. Odblokowuję urządzenie i sprawdzam, kto do mnie napisał.

Od: Nieznany
Pierwszy raz w wiadomości do mnie użyłaś sarkazmu. Widać, że się uczysz.

Śmieję się cicho. To prawda. Nigdy nie byłam zwolenniczką ironii. Nawet nie zauważyłam, że w wiadomości do anonima jej użyłam.
Słyszę, że ktoś idzie.

Do: Nieznany
Jestem w pracy. Nie mogę pisać.

Szybko chowam telefon do kieszeni i wstaję z kanapy przekonana, że pani Levine idzie dać mi kolejne zadanie.
- Widzę zaawansowany udział w sprzątaniu. - Słyszę głos i odwracam się. Widzę Nathana opierającego się o ścianę.
- Nie wiem co robić – mówię bez namysłu.
- Czekaj, pomyślę… Może sprzątać... Tak wydaje mi się, że sprzątać. W końcu jesteś sprzątaczką – oznajmia.
Speszona patrzę na stopy. Zdaję sobie sprawę, że powinnam coś odpowiedzieć, jakoś się bronić, ale nie mam pojęcia jak.
- Nathan! - Słyszę krzyk. - Jak ty się zachowujesz? Chociaż spróbuj być miły dla Gwen. - Odwracam się i widzę panią Levine.
Chłopak śmieje się arogancko i wychodzi z pokoju.
- Naprawdę przepraszam cię za niego – oznajmia staruszka.
- Nic się nie stało – mówię, starając się udawać niewzruszenie wobec zachowania Nathana.
- Ależ stało się. Nie powinien się tak zachowywać wobec ciebie. Naprawdę nie wiem co z nim zrobić. Starałam się go wychować na porządnego mężczyznę a kim został? Dwudziestolatkiem mieszkającym u babci, który nie potrafi uprać sobie skarpetek!
Próbuję powstrzymać śmiech. Staruszka widząc to, uśmiecha się serdecznie.
- Pani Levine? - odzywam się po chwili. - Co mam teraz zrobić?
- Wiem, że jesteś dobrze wychowaną dziewczyną, ale naprawdę lepiej się poczuję gdy będziesz mówić mi Vivian. Poczuję się stokroć młodziej. - Śmieje się. - Dzisiaj już nic nie rób. Udało mi się wczoraj ubłagać Nathana, żeby zrobił zakupy, więc możesz spokojnie wracać do domu.
- Dobrze… Vivian. - Uśmiecham się.
Wychodzę na ciemny przedpokój, gdzie zakładam kurtkę.
- To niezbyt bezpieczna okolica. Powiem Nathanowi, żeby cię odwiózł.
- Nie, poradzę sobie – oznajmiam. Już wolę iść trzęsąc się ze strachu, niż wracać z nim w jednym samochodzie.
- Nalegam – mówi i kieruje się w stronę wysokich schodów.
W oczekiwaniu na panią… na Vivian, która powie mi, że „niestety” muszę wracać sama, wyciągam telefon z kieszeni i sprawdzam skrzynkę odbiorczą.

Od: Nieznany
Tylko się czasem nie przepracuj

Do: Nieznany
A jeśli tak by się stało… Tęskniłbyś?

Od: Nieznany
Za pisaniem z nieogarniętą dziewczyną, która jara się książką o rozwoju żab? Bardzo.

Prycham pod nosem i chowam telefon. Mogłam mu nie pisać o tej książce, którą kupiłam ostatnio na przecenie w księgarni.
Nagle widzę jak po schodach zbiega Nathan. Zdziwiona nie wiem co mam robić. Jak zareagować? Może właśnie ucieka przed babcią, która koniecznie każe mu mnie odwieźć?
- Chodź Gwen – mówi chłopak. – Z chęcią odwiozę cię do domu – dodaje.
W jego głosie słychać udawaną serdeczność a w oczach widać rozbawienie. Nie mam pojęcia co robić. Uciec czy może pójść za nim?
 ~*~
Tak prezentuje się rozdział pierwszy...
Znajomość Gwen z anonimem się pogłębia, a na dodatek poznaje niezbyt uprzejmego Nathana... Co z tego wyniknie?
Pozdrawiamy
avia
God's Daughter

3 komentarze:

  1. Świetny!<3
    Ciesze się,że trafiłam na tego bloga. Historia coraz bardziej mi się podoba, a już po prologu byłam pewna,że napewno przypadnie mi do gustu. Mam pewne podejrzenia co do Anonima, ale tego dowiem się później. Napewno jeszcze wiele razy mnie rozbawi, bo ich sms'y...no ciężko się nie zaśmiać. A teraz jeszcze Nathan, arogancki dwudziestolatek, który nie potrafi wyprać skarpetek :'D Jestem ciekawa, jak potoczy się ich jazda samochodem. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału <33
    Pozdrawiam i życze weny!
    -Zuzka

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział tak samo jak prolog wciągający i gdy się kończy chce się dalej czytać. Co do anonima mam pewne podejrzenia ale wszystko w swoim czasie. Jazda samochodem z dwudziestolatkiem nie potrafiącym wyprać sobie skarpetek hahahah powodzenia jej życzę. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń