
- Przepraszam, ja… - Nie wiem co ze sobą zrobić. Stoję z pudełkiem farb w sprayu i wpatruję się w Nathana.
- Możesz nie dotykać moich rzeczy? - Niemal syczy ze wściekłości.
- Musiałam to podnieść, żeby dokładnie posprzątać – kłamię.
- Och, jasne. Właśnie widziałem jak sprzątasz.
- Jesteś graficiarzem? - wypalam.
- To się nazywa writer… Z resztą, nieważne. - Nathan rezygnuje z dalszego tłumaczenia. - Wyjdziesz już czy może chcesz dalej przeszukiwać mój pokój? - Podchodzi do mnie i wyjmuje pudełko z moich rąk. - Zapewniam, że zwłok tutaj nie znajdziesz.
- Choć raz mógłbyś być miły i odpowiedzieć jak normalny człowiek. - Nie mam pojęcia skąd wzięło się we mnie tyle pewności siebie. Normalnie wyszłabym bez słowa.
- Chcesz teraz prawić morały na temat dobrego zachowania? - Nathan unosi jedną brew do góry. Widzę, że powstrzymuje się od śmiechu.
- Nie, bo tobie już nic nie pomoże – mówię i odwracam się w stronę drzwi.
Ten chłopak z dnia na dzień staje się coraz bardziej irytujący. Najwyraźniej muszę powiedzieć Vivian, że nie uda mi się posprzątać w pokoju jej wnuka.
- Nie oceniaj nikogo, póki go nie poznasz – słyszę. Spoglądam na chłopaka. Widzę, że odstawia pudełko z farbami na miejsce.
- Jak mam cię nie oceniać? Sam się o to prosisz swoim zachowaniem.
- Czyli, żeby nie być ocenianym trzeba się jakoś specjalnie zachowywać?
Odwracam wzrok. Orientuję się, że to co powiedziałam nie ma żadnego sensu. Ciężko znaleźć osobę, która nie ocenia ludzi przed wcześniejszym dokładnym poznaniem. Czy w ogóle ktoś taki istnieje?
- Może zaczniemy od nowa? - Nathan wyrywa mnie z rozmyśleń.
- Co?
- Nasz początek nie był zbyt dobry – stwierdza. - Nie lubię poznawać nowych ludzi, jednak teraz trochę przesadziłem.
Nie mam pojęcia co powiedzieć. Nigdy nie spodziewałam się, że mogę usłyszeć od niego coś takiego.
- Ok – odpowiadam w końcu.
- Ok? - pyta zdziwiony.
- Ok.
- Wyczerpująca odpowiedź. - Chłopak się śmieje.
- Mogę już dokończyć sprzątanie? - pytam ignorując to, co przed chwilą powiedział.
- Wydaje mi się, że już skończyłaś.
- Muszę jeszcze umyć okna, zmyć podłogę, wynieść brudne ubrania do łazienki… - zaczynam wymieniać.
- Jeśli mówię, że skończyłaś to znaczy, że skończyłaś.
- Ale… - próbuję wymyślić coś, co skłoni go do zmiany zdania ale nie udaje mi się.
- Dobra.
Na twarzy Nathana pojawia się wyraz triumfu. Wiem, że nie powinnam tak szybko ulegać ale nie potrafię. Odwracam się i naciskam na klamkę. Przekraczam próg, gdy nagle słyszę:
- Wracasz już do domu?
- Raczej tak.
- Podwieźć cię? - proponuje chłopak. - Jest już ciemno.
- Nie boję się ciemności.
- Nie musisz się bać, żeby cię okradli.
- Ile za to dostaniesz? - Uśmiecham się. Nie jestem w stanie uwierzyć w to, że proponuje to sam z siebie.
- Szczerze? - Przytakuję. - $15 a kasa jest mi teraz potrzebna, więc liczę na to, że się zgodzisz.
- A jeśli się nie zgodzę?
- Próbuję cię polubić.
- Niech ci będzie – oznajmiam. Znowu. Po raz kolejny mu uległam.
Wychodzę z pokoju i zbiegam po schodach. Zaczynam szukać Vivian. Przechodzę przez długi korytarz i trafiam do ogromnego salonu. Nie znajduję jej tam. W końcu wchodzę do kuchni, gdzie zauważam panią Levine.
- Gwen, skończyłaś już? - pyta. Kiwam twierdząco głową. - Właśnie odgrzewam zupę. Chodź, naleję ci trochę.
- Nie jestem głodna – odpowiadam, starając się brzmieć jak najbardziej uprzejmie.
- Ale musisz coś zjeść po całym dniu sprzątania.
Gdy zaczynam wymyślać jakąś sensowną wymówkę, słyszę głos za mną:
- Właśnie Gwen, musisz coś zjeść.
Odwracam się i widzę uśmiechniętego Nathana, stojącego za mną i chowającego telefon do kieszeni w spodniach.
~*~
Ze względu na to, że Nathan miał mnie odwieźć, jestem zmuszona spożyć posiłek wraz z Vivian i jej wnukiem. Siedzę przy stole i jem zupę pełną przeróżnych warzyw. Nigdy nie miałam w ustach czegoś tak pysznego.
Przez chwilę obserwuję Nathana, który siedzi naprzeciwko mnie. Zauważam, że co chwilę zerka na telefon, który leży koło niego. Wyraźnie czeka na coś ważnego. Widzę, że jest trochę zdenerwowany. Niecierpliwi się.
- Stało się coś? - pytam, wskazując głową na telefon.
- Dziewczyna mi nie odpisuje – wyjaśnia, odsuwając talerz od siebie. Ostatni raz spogląda na ekran urządzenia i zrezygnowany chowa je do kieszeni.
Och... zajęty facet, nieźle Gwen.
- Pokłóciliście się?
- Nie. Zawsze mi odpisywała, zaczynam się martwić.
- Na pewno odpisze, musisz być cierpliwy.
Zaczynam się zastanawiać, czy mam kogoś, kto martwiłby się, gdybym nie odpisywała przez jakiś czas. Alex na pewno nie. To on jest osobą, która potrafi nie odpisywać przez sześć godzin, podczas gdy ja kilkanaście razy wpisuję i kasuję numer na oddział szpitalny i izbę wytrzeźwień, żeby sprawdzić czy czasem go tam nie ma.
Jest jeszcze Cymbał, który prawdopodobnie traktuje mnie jako rozrywkę w jego monotonnym życiu. Zapewne nie zwróciłby nawet uwagi, gdybym nie odpisywała przez kilka dni.
- Skończyłaś? - Nathan przerywa moje rozmyślania. Spoglądam na niego i kiwam twierdząco głową.
~*~
Jedziemy w niekomfortowej ciszy. Tym razem usiadłam na miejscu obok kierowcy. Wydaje mi się, że skoro mamy polepszyć nasze relacje, to jest już jakiś postęp.
Mam ochotę zagadać, ale nie mam pojęcia jak. Nie mogę znaleźć jakiegokolwiek wspólnego tematu pomiędzy nami. Jesteśmy jak dwie postacie z innej bajki. On maluje graffiti, ja czytam książki. Nie znalazłam w jego pokoju żadnej interesującej pozycji na półce.
- Nie mów nic mojej babci o tym że jestem writerem, okej? - Odzywa się Nathan.
- Tak, nie ma sprawy. Nie sądzisz że to ukrywanie jest trochę nieuczciwe?
- W tym przypadku jest dobrym wyjściem. Babcia dostałaby zawału gdyby dowiedziała się że często łamię prawo.
- Malujesz na ścianach i murach publicznych? - Pytam zdziwiona.
- Oczywiście, bez tego moje hobby nie miałoby sensu.
- Nigdy nie przyłapała cię policja czy coś? - Czuję się jakbym przeprowadzała z nim wywiad, ale ciekawi mnie ten zupełnie obcy dla mnie temat.
- Przyłapali i to nie raz, ale za każdym razem udało nam się uciec – mówi niewzruszony, skupiając się na drodze.
- Nam?
- Myślisz że jestem sam? Malujemy w grupach, Gwen.
- Och... nie wiedziałam.
- Jest nas czworo. Ja, dwóch chłopaków i jedna dziewczyna.
- Fajnie… - oznajmiam. Pewnie to jego dziewczyna.
- A ty czym się interesujesz?
Nie chcesz znać odpowiedzi.
- Bardzo lubię czytać.
- Tak jak przypuszczałem, mol książkowy...
- Ja nie komentowałam twoich zainteresowań – warczę pod nosem.
- Przepraszam.
Czy on mnie właśnie przeprosił? Nie spodziewałam się tego. Nawet jeśli nie zrobił tego na poważnie, miło to usłyszeć z jego ust. Uśmiecham się.
Nathan zatrzymuje samochód. Przez szybę widzę mój blok.
- Dziękuję za podwózkę. - mówię. Chcę jak najszybciej wysiąść. Nie wytrzymam tego napięcia w powietrzu.
- Nie ma sprawy. A tak w ogóle to jesteśmy na dobrej drodze, nie uważasz?
- Drodze do czego?
- Do pogłębienia naszej znajomości. - odpowiada rozbawiony.
- Tak, możliwe. Do zobaczenia!
- Do widzenia Gwen. - żegna się oficjalnie.
Wysiadam, zamykam drzwi i pędzę do mojego mieszkania. Cieszę się, że w końcu opuściłam ten pełen napięcia samochód. Jestem wdzięczna Nathanowi, że był ze mną szczery, ale zwykle nie potrafię czuć się komfortowo przy chłopakach w związku. Mam wtedy wrażenie, że zaraz przybiegną ich dziewczyny i będą mnie gonić w czerwonych szpilkach z torebkami w tym samym kolorze.
Alex oczywiście jest wyjątkiem. Traktuję go jak brata, a jego dziewczyny z reguły nie zdążają się o mnie dowiedzieć.
Gdy znajduję się w mieszkaniu, kieruję się do kuchni i robię herbatę. Idę do pokoju. W torebce znajduję proteinowego batona. Biorę ostatnio kupioną książkę i zaczynam ją czytać. W połowie pierwszej tajemnicy wszechświata postanawiam sprawdzić, która godzina. Biorę telefon, który wcześniej położyłam na szafce. Uparcie próbuję go odblokować, jednak ten nie działa. Rozładował się.
Szybko chwytam ładowarkę, która leży w szufladzie. Nieporadnie usiłuję podłączyć telefon. Gdy za którymś razem się udaje, co chwilę usiłuję go włączyć. Przecież mogła dzwonić moja szefowa z informacją o zmianie moich godzin pracy, albo ktoś z koła książkowego. Jak to możliwe, że się rozładował? Przecież zawsze ładowałam dokładnie co trzy dni i mi wystarczało. Kiedyś nie pisałaś godzinami z Cymbałem.
Po kilku próbach telefon się włącza. Z ulgą stwierdzam, że nie ma żadnych nieodebranych połączeń. Zauważam jedynie parę wiadomości.
Od: Cymbał
Dzień dobry świrusko co u ciebe ?
Od: Cymbał
Obraziłaś się bo napisałem twoją nazwę małą literą? Czy może dlatego że popełniłem literówkę w ostatnim wyrazie?
Od: Cymbał
Zdaje sobie z tego sprawę naprawdę. Nie chce mi się tego poprawiać
Od: Cymbał
Tak jestem leniwy przyznaję się. Możesz już odpisać
Od: Cymbał
Wszystko ok ??
Odczytuję wszystkie wiadomości po kolei. Jednak myliłam się co do niego, trochę tego jest. Bez namysłu piszę i wysyłam odpowiedź.
Do: Cymbał
A co martwisz się?
Od: Cymbał
Tak bałem się że wybuchł ci mózg od nadmiaru niepotrzebnych informacji
Prycham pod nosem. Wszystko może się kiedyś przydać.
Do: Cymbał
Śmieszne.
Od: Cymbał
No już nie dąsaj się. Co robisz jutro po południu?
Czytam kilkukrotnie pytanie. Serce zaczyna mi walić. Chce się spotkać?
Do: Cymbał
Śmieszne.
Od: Cymbał
No już nie dąsaj się. Co robisz jutro po południu?
Czytam kilkukrotnie pytanie. Serce zaczyna mi walić. Chce się spotkać?
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńCzekam na next :D
Usuń